Nadszedł czas, by wymienić kalendarz na ścianie, bo cyferki się nieco zmieniły. Nowy Rok to często czas na realizację nowych pomysłów i postanowień. Niektórzy kupują karnet na siłownie, by pójść tam trzy razy w ciągu roku, inni katują się widokiem ciastek, których obiecali nie jeść, a my postanowiliśmy kontynuować nasze podróże w poszerzonym składzie. Do Russkie Trip Team dołączył Stach/Staś/Stanley, czy jak woli nazywać go Jerzy Taś. Oczywistym jest, że pierwsze tripy nie mogą być zbyt wymagające, bo Stachu dopiero uczy się podróżniczego trybu spędzania czasu. Nie ma sensu zaczynać nowego tripowego rozdziału od ciężkich i niebezpiecznych wypraw do Kongo, Syberii, czy Kaczyc. Postanowiliśmy zatem udać się na polowanie.
Nie chodzi o polowanie na zwierzynę grubą, czy płową w niedostępnych ostępach leśnych. Obawialiśmy się zbyt dużego ryzyka pomylenia zająca z rowerzystą, jak to ostatnio miało miejsce na jednym z polowań. Swoją drogą jak często myśliwy musi widzieć zająca na rowerze, że może się pomylić i wypalić ze swej flinty w kolarza. Zostawiając te rozmyślania na uboczu śpieszę z wyjaśnieniem. Nasze polowanie było zupełnie inne od tych tradycyjnych. Zamiast leśnego gąszczu był gąszcz budynków, zamiast flinty był telefon z aplikacją, a zamiast zwierzyny były tzw. kesze. Już kilkukrotnie opisywaliśmy na czym polega zabawa z geokeszami więc rozwodził na ten temat się nie będę. W dużym skrócie trzeba znaleźć to co inni ukryli i trzeba zrobić to tak, by nikt tego nie zauważył. Celem naszego polowania było Bielsko. W pierwszym dniu naszym terenem łownym był Bielski Syjon.
Jest to dzielnica Bielska powstała w XVIII wieku na miejscu miejskiego pastwiska, z przeznaczeniem na osiedlenie w tym miejscu członków gminy ewangelickiej. Oczywiście protestanci w Księstwie Cieszyńskim osiedlali się o wiele wcześniej, jednak do ogłoszenia patentu tolerancyjnego z 1781 roku nie mieli łatwo. Jednym z następstw wydanego przez Józefa II dokumentu była możliwość swobodnego wyznawania swej religii. W Bielsku uznano, że na wydzielonym terenie ewangelicy będą mogli wybudować wszystkie niezbędne do funkcjonowania budynki. My swoje polowanie zaczęliśmy przy ul. Teodora Sixta. To tutaj znajduje się gmach mieszczący niegdyś Szkołę Przemysłową, czyli dziś powiedzielibyśmy zawodową. To tutaj w ogrodzeniu mieścił się pierwszy kesz. Chwila udawania, że nic nas tutaj nie interesuje, chwila macania metalowych przęseł i pierwsza zdobycz wpadła na nasze konto.
Źródło zdjęcia archiwalnego www.fotopolska.eu
Następnym celem był innych gmach, a właściwie gmaszysko. Dziś mieszczące I LO im. Kopernika, a swymi tradycjami sięgające do 1919 roku. Wtedy to powstało drugie na Śląsku Cieszyńskim polskie gimnazjum realne. Początkowo szkoła mieściła się w Skoczowie, jednak po kilku latach postanowiono przenieść ją do bardziej prestiżowego Bielska. Ogromny budynek o powierzchni 1500 metrów kwadratowych wybudowano w 1927 roku zgodnie z projektem cieszyńskiego architekta Alfreda Wiedermanna w spółce z Robertem Gielerem i Janem Raszką. Tutaj nasza ,,zwierzyna” przyczaiła się niedaleko wejścia, jednak dla tak wytrawnych myśliwych jak my nie stanowiła większego wyzwania. W drodze do tego budynku minęliśmy jeszcze miejsce, gdzie dziś można zaparkować samochód jednak kiedyś znajdował sie cmentarz choleryczny. Ta część, dziś niemal w centrum miasta, niegdyś była już obrzeżem, gdzie można było tego typu miejsce urządzić, by nikomu nie przeszkadzało, a jak widać z czasem przekształcić nekropolię w parking.
Źródło zdjęcia archiwalnego www.fotopolska.eu
Przemierzając kolejne ulice, zakamarki, parki bielskie na nasze konto wpadały następne kesze. Byliśmy niczym grupa myśliwych polujących na kaczki, z tym, że zamiast trucheł dzikich ptaków zdobywaliśmy punkty w aplikacji. Oczywiście staraliśmy się zaliczać kolejne próby, tak by nikt nas nie widział, choć z pewnością rzucaliśmy się w oczy, bo czy to normalne, że dwójka dorosłych i dzieci obmacują jakiś płot, albo ławkę, albo zaglądają do dziur w murku? No nie! Ale zabawa jest to przednia.
Szlak keszy zaprowadził nas pod kolejną szkołę. Tym razem był to Zespół Szkół Elektronicznych, Elektrycznych i Mechanicznych. Ogromny gmach powstał w latach 1873-1883 według projektu Emanuela Rosta seniora. W momencie powstania był, obok zamku, najokazalszą budowlą miasta. Przed wojną mieściło się tam Gimnazjum Niemieckie (zał. 1860), Szkoła Realna (zał. 1874), Szkoła Przemysłowa (zał. 1874, w tym miejscu do 1912) oraz Polska Szkoła Powszechna (zał. 1921). Miejsce to obfituje w kesze, ale także i przechodniów. Zajęło nam chwilę wyczekanie odpowiedniego momentu na podjęcie skrytek, ale udało się i kolejne punkty były nasze.
Źródło zdjęcia archiwalnego www.fotopolska.eu
Dalsze poszukiwania doprowadziły nas do samego serca Bielskiego Syjonu, czyli pod ewangelicki kościół Zbawiciela. Powstał w latach 1782-1790, a rozpoczęcie budowy umożliwiło ogłoszenie przez Józefa II tzw. Patentu Tolerancyjnego. Jego autorstwo przypisywane jest polskiemu architektowi Szymonowi Bogumiłowi Zugowi. Ze względu na ograniczenia, którymi byli obarczeni luteranie kościół miał postać dwupiętrowej kamienicy, a nie świątyni. Świątynia spłonęła podczas pożaru miasta w 1808 r., lecz została odbudowana w poprzednim kształcie. W latach 1849-1852, po tym jak luteranie uzyskali równouprawnienie, dokonano przebudowy bielskiej świątyni ewangelickiej na kształt typowego kościoła, dostawiając od zachodu wieżę o cechach neoromańskich. W 1881 r., w setną rocznicę ogłoszenia Patentu Tolerancyjnego, nastąpiła z inicjatywy ówczesnego proboszcza Ferdynanda Schura, przebudowa kościoła w stylu neogotyckim według projektu znamienitego architekta wiedeńskiego Heinricha von Ferstela, twórcy m.in. słynnego Kościoła Wotywnego na Ringu w Wiedniu. Wieża została w latach 1895-1896 dodatkowo podwyższona według projektu Fryderyka i Karola Schultzów. W 1936 r.
Źródło zdjęcia archiwalnego www.fotopolska.eu
Wokół kościoła znajdują się najważniejsze zabytki Bielskiego Syjonu. Budynki dawnych szkół ewangelickich, męskiej i żeńskiej, studnia pastorów.
W centrum obok kościoła znajduję się istna gratka dla takich jak my. Jedyny w Polsce pomnik Marcina Lutra. Odsłonięty we wrześniu 1900 roku, jako jedyny w naszym kraju ostał się mimo stanowienia tarczy dla radzieckich żołnierzy ćwiczących strzelanie w 1945 roku.
W drodze powrotnej do pojazdu upolowaliśmy jeszcze kesze przy starym cmentarzu ewangelickim, czy dawnym Śląskim Ewangelickim Domu Sióstr. Liczne kamienice wybudowane przez bielskich ewangelików robią wrażenie do dziś. Obmacaliśmy kolejne płoty, podnieśliśmy kolejne kamienie, a w aplikacji punktów przybywało. Dłuższy postój zaliczyliśmy jeszcze przy ciekawym budynku dawnej straży pożarnej. Z pozoru zwykła kamienica i dopiero po chwili przyglądania stało się oczywiste, że kiedyś to stąd wyjeżdżały wozy strażackie gasić liczne pożary.
Źródło zdjęcia archiwalnego www.fotopolska.eu
Nasze polowanie okazało się sukcesem. Mogliśmy wracać do domu w poczuciu tryumfu. Pozostawał jednak niedosyt. Bielsko na Geokeszowej mapie pełne jest skrytek, czy tzw. znajdziek. Postanowiliśmy zatem powtórzyć nasz wypad w tak zasobne w łowiska tereny. Już po kilku dniach znów zameldowaliśmy się w Bielsku. Tym razem na miejsce polowania wybraliśmy Rynek bielski i okolice. Nie będę się rozpisywał o historii poszczególnych kamienic bo już to zrobiłem TUTAJ Naszą uwagę przykuwały znowu poręcze, parapety i dziury w murkach. Jeden z keszy schował się przy budynku na rogu rynku. Aż do 1808 r. kamienica ta pełniła funkcję ratusza, potem umieszczono tu Urząd Celny funkcjonujący aż do 1918 r.
Niedaleko od rynku zobaczyć można niewielkie pozostałości murów miejskich. Mało kto pamięta, że Bielsko posiadało system obronny oparty na murach miejskich. Większość z fortyfikacji została rozebrana, w miarę powiększającego się miasta. Tutaj fragment pozostał. Dodatkowo w tym miejscu znajdowała się baszta wraz z furtą dla pieszych. Dziś wychodząc przez bramę trafilibyśmy na ul. Orkana oraz Waryńskiego. Ciekawa sprawa, że Pan Ludwik, a raczej towarzysz Ludwik jeszcze patronuje jakiejś ulicy.
Szlakiem murów miejskich przeszliśmy w miejsce, gdzie niegdyś znajdowała się główna brama Bielska prowadząca do centrum lub z miasta w kierunku Starego Bielska i dalej do Czech. Po tej konstrukcji zachowały się jedynie fundamenty szczelnie przykryte asfaltem i kostką brukową. Idąc uliczkami Bielska łatwo zauważyć, którędy przebiegał mur miejski mimo, że praktycznie nic się nie zachowało. Kolejne ulice i kamienica zachowały charakterystyczny układ średniowiecznego miasta. Jest tutaj jeszcze jeden ciekawy budynek. Kolejna strażnica straży pożarnej. Budynek rzuca się w oczy i do dziś pełni funkcję ratunkowe z tym, ze teraz ulokował się tutaj Polski Czerwony Krzyż.
Źródło zdjęcia archiwalnego www.fotopolska.eu
Nasza ochota na zdobywanie kolejnych keszowych trofeów była ogromna, zwłaszcza, że na mapie widzieliśmy mnóstwo jeszcze nie odkrytych skrzynek. Niestety pogoda w tym dniu miała inny plan. Nagła śnieżyca mnie zmieniła w dziadka mroza, a cały team zmusiła do podjęcia decyzji, że kolejne kesze nadadzą się na zupełnie inny trip i historię.