Tak jak pisałem niedawno Cieszyn zawsze leżał i w sumie wciąż leży przy jakiejś granicy. Jak nie Austriacko – Pruskiej to Polsko – Czechosłowackiej, czy tak jak aktualnie Polsko – Czeskiej. Granice tnące okolice z czasem się zmieniały to wiadomo, ale sam Cieszyn także ma i miał pewne granice. Dziś rozrósł się chyba do maksimum gdyż miasto graniczy już tylko z innymi gminami, a wątpię by któraś z ościennych gmin pałała ochotą do włączenia się w granice stołecznego miasta Księstwa Cieszyńskiego. Nie zawsze jednak tak było i wokół miasta rozwijały się niezależne wsie. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu mieszkańcy Cieszyna mogli wyjechać z miasta do Bobrka, Pastwisk, Boguszowic czy Marklowic. W samej granicy nie chodziło tylko o to by zaznaczyć dokąd „jest nasze”, ale także zaznaczyć dokąd obowiązuje dane prawo (tak czasami były różnice prawne między wsią, a miastem) czy pokazać ile z danej działki płaci podatek do miasta. Skoro była granica, w tym wypadku miasta, musiały być i słupki graniczne. Chyba widać, że szczególnie lubię właśnie te elementy krajobrazu. Nie wiem dlaczego, ale uwielbiam chodzić szlakiem różnych granic i odnajdować kamienne znaki wyznaczające podział. Tym tropem, wykorzystując przepiękną listopadową pogodę, udaliśmy się na spacer. Nawet dwuczęściowy spacer.
Zatem naszym celem było znalezienie „świadków” XIX wiecznych granic miasta Cieszyna. Wbrew pozorom jeszcze trochę się ich ostało. Pierw udaliśmy się w rejon ulicy Hażlaskiej, która kiedyś była ulicą niemal graniczną. Pierwszy słupek odnajdujemy niedaleko skrzyżowania na ul. Ligonia. Trzeba się tam przejść bo samochodem raczej się tam nie wjedzie 🙂 sam słupek zachowany jest nieźle choć mocno już wkopany w ziemie. Jednak bez problemu da się odczytać na nim literę T jak Teschen. To tutaj Cieszyn graniczył z Pastwiskami, które włączono do miasta dopiero w 1973 roku!
Idąc dalej granicą czyli właśnie ulicą Hażlaską, w celu znalezienia kolejnego słupka musieliśmy skręcić w ulicę Chopina. Słupek aktualnie wkomponowany jest w słupek ogrodzeniowy. Może temu zabiegowi wykorzystania jako element składowy ogrodzenia udało mu się ostać. Swoją drogą jaki jest tok myślenia wykonawcy ów ogrodzenia? „O jakiś kąsek piaskowca! Idealnie będzie mniej cegieł to szwagrowi się komin podmuruje!”. No ja bym taki słupek wykopał i dał obok ogrodzenia w ogródku. Miałbym co podziwiać, ale to w sumie ja i moje dziwne upodobania 😀
Idąc dalej drogą (no dobra myśmy se podjechali autem 🙂 ), której nazwa nie pozostawia złudzeń, że zmierzamy w kierunku Hażlacha można znaleźć jeszcze jeden słupek. Znów przy ogrodzeniu. Tym razem nie jest on jednak elementem tego ogrodzenia, może tylko i wyłącznie dlatego, że płot ma słupki metalowe, a nie murowane. Także szwagier będzie musiał cegły załatwić gdzie indziej 😀 Litera T tutaj jest nieco inna ale przebieg granicy Cieszyna nie pozostawia raczej wątpliwości jaki charakter ma ten obiekt.
Nieco dalej jest ulica Jabłonna. No nic specjalnego w sumie prócz tego, że właśnie tutaj mamy dalszy ciąg granicy z Pastwiskami o czym świadczy kolejny słupek w bardzo dobrym stanie. Jak wykopywać to ten 😀 Oczywiście żart! Niech stoi tam gdzie przez ostatnie ponad 100 lat! Zresztą po co komu taki słupek. No poza mną więc trafienie do sprawcy takiego zniknięcia byłoby niezmiernie proste.
Tak zakończyliśmy pierwszą część naszego spacerku. Na drugą namówiliśmy dziadków Jerzykowych i poszliśmy szukać granicy Cieszyna oraz Boguszowic przy okazji przechodząc koło kilku ciekawych obiektów tej wsi. No czasami pozostałości, ale jednak! Same Boguszowice to w ogóle ciekawa historia, w końcu to jedna z najstarszych wsi w okolicy, ale wracając do tematu. Idąc, a według niektórych uczestników tripu wspinając się ul. Ładną w kierunku kościoła łatwo zauważyć dwa kolejne słupki. Oba świetnie zachowane. Jeden wręcz poza tym, że czas nieco go wykrzywił, wygląda jakby wkopany był wczoraj. Drugi, ten bliżej ścieżki, jest nieco bardziej przykryty ziemią przez co numer jest widoczny świetnie, a sama litera T no cóż trzeba nieco ją odsłonić.
Kawałek wyżej dochodzimy do dwóch ciekawych obiektów Boguszowic. Czy na pewno ciekawych hmmm no cóż dla mnie tak, a że dla innych niech świadczy to, że zostały one umieszczone na POCZTÓWCE z Boguszowic. Tak proszę państwa w 20 – leciu międzywojenym można było kupić pocztówkę właśnie z Boguszowic, na której widnieje Kościół, Szkoła i knajpa.
Na razie naszym oczom ukazuje się Kościół rzymskokatolicki Opatrzności Bożej. Niegdyś kościół główny dla Boguszowic aktualnie filia parafii z Pastwisk. Sama świątynia powstała na początku XX wieku, a koszt jej budowy wyceniono na 21 tysięcy koron. Dodatkowo okoliczni rolnicy sami dostarczyli żwir i kamień z dna Olzy, a cegielnia Pana Józefa Folwarcznego (też ją kiedyś odwiedzimy) zafundowała cegły, zatem koszt był tak naprawdę większy. Poniżej znajduję się cmentarz, starszy niż sam kościół, ale to też zostawimy sobie na inny raz.
My skierowaliśmy się w lewo zaraz za budynkiem dawnej szkoły. To także ta z pocztówki. Wzniesiono ją w 1885 roku. Na początku była to szkoła jednoklasowa z jednym nauczycielem, Panem Janem Klyszczem. Później nieco rozbudowana lecz nie na tyle, by być szkołą z wszystkimi klasami. Z czasem uczono tutaj w klasach wyższych, a pierwsze lata uczniowie z Boguszowic spędzali w klasach zorganizowanych w… karczmie! Ile ja bym dał za możliwość nauki w karczmie. Choć może jednak nie bo obawiam się, że moja edukacja byłaby baaaaardzo dłuuuuga. Edukację właśnie w tych placówkach zaliczyli moja babcia i dziadek, i na ludzi wyszli więc da się! Teraz mieszkańcy tej części miasta uczą się już w Pastwiskach. Budynek „szkolny” aktualnie jest w trakcie generalnego remontu po tym jak w 2019 roku jego część się zawaliła.
Po zatoczeniu małego kółka doszliśmy do Karczmy! No właściwie do ledwie widocznych pozostałości. Miejsce to funkcjonowało jako Zajazd, Gospoda, czy też Karczma już od XVIII wieku! Zazwyczaj było dzierżawione lecz pozostawało własnością Miasta Cieszyn. Sama nazwa jest już ciekawa, ponieważ są co najmniej dwie. Na pocztówce widzimy, że podpisana jest „u Farorza”, czyli dla tych co nie stela tłumaczę: „u Proboszcza”. Była to nazwa nieco prześmiewcza, z przymrużeniem oka, bo karczmę przez niemal cały czas dzierżawili… Żydzi. Pierwszym był Löbel Foltin, a nazwa wzięła się najprawdopodobniej od Pana Aloisa Goldbergera nazywanego „Boguszowickim Farorzem”. 1.12.1924 roku karczmę wykupił jednak Pan Ludwik Herok i od tego momentu na piwo w Boguszowicach szło się do Heroka. Choć, jak znam życie to pewnie jeszcze długo nie jeden do domu chwiejnym krokiem wracał od Farorza. Tak to jest, że pewne nazwy są ponadczasowe. Tak jak jest z knajpką po czeskiej stronie gdzie idzie poznać, kto jak długo tam chodzi. Najstarsi bywalcy idą do Partyki, nieco młodsi (w tym ja) idą do Huberta, a nowi wybiorą się do Radegastovni. Ale, ale do rzeczy, bo mi dygresja wyszła. „U Heroka” funkcjonowało całkiem nieźle aż do II WŚ podczas której to niestety Pan Herok zginął w niemieckim obozie. Po wojnie zatem urządzono tu pierw szkołę (tak jak pisałem wyżej dla młodszych klas), następnie przez pewien czas lokalne OSP organizowało tutaj festyny i zbiórki pieniędzy. Później zaimprowizowano budynek na lokal mieszkalny, by w 1988 uznać, że budynek nadaje się jedynie do rozbiórki. Dziś pozostały już tylko szczątki murów i zarys piwnicy. Po samym budynku karczmy i kręgielni nie ma już niestety śladu.
W drodze powrotnej minęliśmy jeszcze krzyż przydrożny, ufundowany w 1870 roku przez niejakiego Jana Brannego. Krzyż jest żeliwny i coś mi się wydaje, że pochodzić może z huty znajdującej się na terenie Księstwa, tej w Trzyńcu lub Ustroniu, ale to jeszcze trzeba sprawdzić.
Także niedzielny spacer dwuczęściowy znów pokazał, że nie trzeba się wybierać daleko by „odkryć” całkiem ciekawe miejsca i historię. Boguszowice mają jeszcze wiele ciekawych miejsc, a i na szlak granicy Cieszyna musimy wrócić, ale to już na zupełnie inną historię i trip.
W odpowiedzi na “Na granicy… Cieszyna cz. 1”
[…] praktyką, jak choćby w Boguszowiach, gdzie knajpa dzieliła budynek ze szkołą, a szczegóły TUTAJ. W Gutach niestety gospoda nie przetrwała i została rozebrana. Parafia więc zajmuje najstarszy […]