Nasze tripy opierają się głównie na miejscach znanych. Choć najczęściej próbujemy znaleźć w tych lokalizacjach coś nieoczywistego. Cel podróży obierany jest dość spontanicznie, wystarczy jedna ciekawostka, która niechcący wpadła nam w oko, by uruchomiła się lawina riserczu i poszukiwań. Tym razem wybraliśmy się do miejsca, które odwiedzaliśmy wielokrotnie, były to jednak wizyty koleżeńskie i nie nastawione na zwiedzanie, czy szukanie kolejnych nieodkrytych lub zapomnianych miejsc. Miejscowość, do której się skierowaliśmy, znana jest głównie z kopalni srebra i towarzyszącej jej sztolni. My jednak odwiedziliśmy nieco inne lokalizacje jak to Russkie Trip Team, nie wybieramy oczywistości 😀
Miejscowością tą są oczywiście Tarnowskie Góry. Jedno ze starszych śląskich miast od zawsze związane jest ze srebrem. Podobno pierwszą grudę srebronośnej skały wykopał niechcący, przy oraniu pola, chłop nazwiskiem Rybka. Po dziś dzień podczas parady z okazji dni miasta to on ze swym pługiem otwiera barwny korowód. Stać się to miało około 1490 roku. Od tego czasu wsie w tej okolicy zaczęły się prężnie rozwijać, a kolejne przywileje górnicze ściągały tutaj górników z całej Europy. Napisałem wsie dlatego, że pierwotnie wydobycie srebra odbywało się w wielu wioskach takich jak Repty, czy Tarnowice. Dopiero z czasem centrum spajającym teren i ludzi stały się Tarnowskie Góry. Ktoś mógłby zapytać dlaczego w nazwie są góry, przecież do najbliższych szczytów jest około 100 km! Otóż niegdyś kopalnie lokalizowano właśnie we wzniesieniach, drążono w górach dlatego też w języku polskim mamy górnika, mimo że pracuje na dole.
Najbardziej oczywistym byłoby zatem odwiedzenie zabytkowej kopalni srebra oraz Sztolni Czarnego Pstrąga, my jednak skierowaliśmy się do dzielnicy Repty, by zobaczyć Źródło Młodości. Nikt niestety nie wie kto i kiedy je tak nazwał. Wiadomym jest, że niegdyś podobnych źródeł w okolicy było wiele, jednak działalność sztolni „Fryderyk” spowodowała obniżenie się poziomu wód, więc ostało się tylko to. Pierwotnie woda ta polecana była do spożywania ze względu na bogatą zawartość minerałów wypłukiwaną z okolicznych dolomitów, aktualnie jej picie w małych ilościach nie jest szkodliwe. Nie zaleca się jednak przyjmowania większych dawek, gdyż w wodzie znajdują się zanieczyszczenia, głównie azotany przenikające do wody z pobliskich pól. Nam niestety nie było dane skosztować i sprawdzić działania Źródła Młodości. Po pierwsze i tak jesteśmy młodzi także efekty były nieprzewidywalne, po drugie zaś z kranów tym razem nic nie ciekło, a całość wody wypływała wprost do pobliskiego potoka.
W takich miejscach zawsze nurtuje mnie to, że okoliczni mieszkańcy, ale także ci mieszkający nieco dalej traktują takie źródła jako dostęp do darmowej wody i przyjeżdżają z baniakami w ilości wręcz hurtowej. Nie wiem, czy przejechanie połowy miasta, spalenie paliwa oraz strata czasu wynagradza 50 l. wody, która akurat w tym miejscu jest nieco wątpliwej jakości. My byliśmy przy źródle może 30 minut, ale i tak zdążyliśmy zobaczyć jedną z takich grup.
Źródło aktualnie obudowane jest kamieniami, a na jego wierzchu wystawiono kapliczkę. Mnie jednak zafascynowało co innego. Jak ktoś jest stałym czytelnikiem lub po prostu mnie zna to wie, że przejawiam niezdrową wręcz fascynację kamieniami granicznymi. Szukam ich niemal wszędzie, gdzie tylko mogłyby być. Tutaj nie musiałem wiele szukać. Teren wokół źródła zabezpieczono właśnie słupkami granicznymi zebranymi z okolicy. Niedaleko od tego miejsca przebiegała bowiem granica polsko – niemiecka, ustalona na konferencji w Wersalu w 1918 roku. Słupki stały na granicy przez dziesiątki lat. Gdy były już niepotrzebne zarosły, a w wielu miejscach zaczęły przeszkadzać. W latach siedemdziesiątych część z kamieni wykopano i wymurowano miejsce wokół źródła. Do dziś na szczęście można rozpoznać charakterystyczne numery oraz litery dzielące niegdyś tą część Śląska na stronę polską i niemiecką.
Tuż obok postawiono jeszcze jeden słup, na którym wyryto Versailles 28.6.1919 na pamiątkę traktatu wersalskiego. Słup ten musiał stać w jakimś reprezentacyjnym miejscu i stanowił manifest ogłaszający, dlaczego granica przebiega właśnie w tym miejscu. Słupek rzadki trafia zatem do mej wirtualnej kolekcji 😀
Spod źródła udaliśmy się do centrum miasta. Jako, że Tarnowskie Góry posiadają średniowieczny rodowód powinny posiadać także i zamek, lub chociaż pozostałości takiej budowli. Gdy zapytamy jednak Tarnogórzan, gdzie forteca się znajduje większość raczej odpowie, że w ich mieście nie ma żadnego zamku. Nas nakierowała ulica zamkowa. Skoro jest miejsce o tej nazwie to i zamek musi być tak jak TUTAJ Niewprawiony turysta bez odpowiedniego riserczu będzie miał spory problem, by twierdzę tarnogórską znaleźć, gdyż obiekt ten aktualnie nie przypomina zupełnie swego pierwowzoru. Poza ul. Zamkową śladem po bytności siedziby w tym miejscu jest wmurowana w chodnik tablica. Rozglądając się dokoła widać tylko kamienice i budynki mieszkalne. Jeden z nich to właśnie zamek. Po rezydencji, która powstała najprawdopodobniej w połowie XVI wieku nie zostało praktycznie nic. Dziesiątki przebudów doprowadziły do tego, że jedynymi śladami mogą być odsłonięte kawałki murów. Gdy zamek utracił swą pierwotną funkcję przebudowano go i urządzono lożę masońską, a następnie przekazano jako mieszkania.
Po obejrzeniu zamku przejechaliśmy kawałek od centrum w kierunku węzła kolejowego. Tam znaleźć można schron polskiej konstrukcji, który strzec miał tego ważnego strategicznie miejsca w razie wojny. Niestety budowa systemu umocnień w okolicach Tarnowskich Gór ruszyła zbyt późno, tak jak i TUTAJ i na działania, związane z walką obronną we wrześniu 1939 roku, system nie został ukończony. Ten egzemplarz został tylko wymurowany i wstawiono do niego elementy metalowe. Zabrakło jednak ukończenia systemu wentylacji, czy obsypania go wałem ziemnym co uniemożliwiło użycie go do obrony granicy przed niemiecką nawałą. W okolicy znajduje się jeszcze kilka podobnych obiektów. My odwiedziliśmy pozostałości po kolejnym znajdującym się na pewnym blokowisku, gdzie mieszka nasz dobry znajomy 🙂
Zanim jednak na wspominane blokowisko się udaliśmy pojechaliśmy w jeszcze jedno miejsce. Dziś nieco zapominane, niegdyś centrum życia kulturalnego i relaksu dla całych rodzin. Miejsce powstało dla upamiętnienia wydobycia pierwszej grudki srebra. Nie przez chłopa Rybkę, a przez pracowników kopalni „Fryderyk”, dokładniej szybu „Rudolphina”. 16 lipca 1784 roku w tym miejscu z pewnością zapanowała wielka radość, gdyż po długich poszukiwaniach trafiono na srebrno i ołowionośne warstwy skał.
W 100 rocznicę tego wydarzenia w miejscu odkrycia na usypanej hałdzie postawiono obelisk pamiątkowy oraz zasadzono 11 lip. Pomnik aktualnie znajduję się w centrum miasta, lipy pozostały na miejscu. Niegdyś niedaleko stąd pracował tzw. Kunszt, stąd nazwa parku, czyli bardzo zmyślny mechanizm wykorzystujący siłę koni do wyciągania wody z dolnych pokładów kopalni. Konie zaprzęgnięte w swego rodzaju kierat wprawiały w ruch pompy, które wyciągały przeszkadzającą wodę. Przy tak dynamicznym rozwoju kopalni to nie wystarczało, a chodniki były notorycznie zalewane. Postanowiono więc postawić na innowację i sprowadzono, zamontowano oraz wprowadzono w ruch pierwszą na kontynencie Europejskim (wcześniej tylko w Anglii) maszynę parową, która zastąpiła konie. Tę właśnie konstrukcję można podziwiać wokół zabytkowej kopalni.
Dziś teren ten jest nieco zapomniany. Dojazd w to miejsce o tyle utrudniony, że na wielu mapach park nie jest nawet zaznaczony. Jadąc samochodem ma się wrażenie, że ścieżka prowadząca pod dawną hałdę prowadzi do czyjegoś gospodarstwa. O dawnej świetności przypominają tylko tablice i rozłożyste lipy.
Tarnowskie Góry posiadają wiele ciekawych miejsc i nie koniecznie jest to pełna turystów kopalnia i sztolnia. Takie właśnie lokalizacje my lubimy najbardziej. Ciche, na uboczu, czasami zapomniane. Od wielu lat przyjeżdżamy do tego miasta w odwiedziny lecz dopiero teraz zwiedziliśmy choć część miejsc nam nieznanych. Na odkrycie czeka jeszcze wiele ciekawych obiektów, ale to już na zupełnie inną historię i trip.