Tak jakoś ten świat jest ułożony, że najlepiej większość rzeczy widać wtedy, gdy stoi się obok, a nie z nich korzysta. Ma się wtedy lepszy ogląd na sytuację, widzi się więcej szczegółów. Bo czyż korzystniej nie jest patrzeć na mecz hokeja, czy innej piłki nożnej z trybun. No może frajda mniejsza, choć dla mnie z całą pewnością nie, ale z wysokości krzesełka po prostu bardziej można się przyjrzeć większości aspektów. Tak samo jest z koleją żelazną. Jadąc pociągiem co prawda mamy możliwość zobaczyć wiele miejsc z zupełnie innej perspektywy, ale gdy chcemy popatrzeć na samą infrastrukturę lepiej podróżować innym środkiem transportu. W takim przekonaniu udaliśmy się dziś do Wisły, by zobaczyć niedawno poddany kompleksowej renowacji, ostatni z oddanych odcinków linii kolejowej nr 191.
Cały trakt o tym oznaczeniu prowadzi z Goleszowa do Wisły Głębce. Powstał w dwudziestoleciu międzywojennym, by umożliwić letnikom z terenów górnego śląska wypoczynek w górach. Do tej pory rzesze turystów musiały liczyć na zaprzęgi konne i jeszcze mało popularne automobile. Nas dziś interesował fragment, który znajduje się już w miejscowości Wisła. Pierwszym przystankiem na naszej trasie, ale także na trasie pociągu to Wisła Obłaziec. Tak przy okazji uwielbiam tą nazwę. Nie znam etymologii, ale musi być niezmiernie ciekawa. Wracając jednak do kolei żelaznej. Znajduje się tutaj drewniany przystanek. Taka w sumie budka, która architekturą ma nie pozostawiać złudzeń, że oto pasażer znajduje się już w górach. Był jeszcze jeden bliźniaczo podobny przystanek w Dziechcince, ale o tym może nieco później. Poza przystanko – bacówką widoczny jest tutaj także most żelazny, kratownicowy. Pamiętam, że zawsze jak jechałem tą trasą to miałem obawy, czy na pewno się w rzece nie znajdę, choć wtedy chyba byłoby mi to już obojętne. Teraz odremontowany z pewnością jeszcze posłuży wiele lat.
Dalej tory wiją się wzdłuż drogi wojewódzkiej. Przecinają ją na wysokości Jawornika co zwykle w sezonie letnim i zimowym powoduje gigantyczne korki. W takich momentach pasażerowie pociągu mogą z wyższością popatrzeć ze swych klimatyzowanych wagonów na piekących się lub marznących kierowców w swych samochodach, czekających aż pociąg łaskawie przejedzie przez drogę. Tak docieramy do stacji Wisła Uzdrowisko. Mam nadzieję, że nie mylę stacji z przystankiem, bo to duże faux pas w środowisku kolejowym jest. Główna stacja w Wiśle nazwana Uzdrowisko, choć ta miejscowość uzdrowiskiem nigdy nie była, doczekała się niedawno kompleksowego remontu. Wszystko wygląda pięknie, nowoczesność łączy się z tradycją. Nowe tablice i w ogóle, jednak turysta odwiedzający to miasto po raz pierwszy może być nieco zdezorientowany. Wszystko przez to, że najbardziej widocznym napisem od strony drogi, jest ,,Browar Wisła”. Dopiero po chwili ujrzeć można litery układające w wyrazy ,,Centrum Przesiadkowe”. No cóż jak przyjeżdżasz do Wisły pociągiem to wiesz gdzie jest dworzec, a jak autem, to w sumie po co Ci to wiedzieć.
Dalej trakt kolei żelaznej towarzyszy DW 941, mniej więcej do centrum. Później szlak samochodowy i kolejowy nieco się rozdzielają. Można podjechać na przystanek Wisła Dziechcinka, gdzie kiedyś znajdował się budynek identyczny jak ten w Obłaźcu. Niestety wandale i bieg czasu nie pozwolił mu dotrwać do dziś. My pojechaliśmy do Dziechcinki. To tam znajduje się wiadukt kolejowy z poczatku lat 30-stych. Długość 68,60 m i wysokość 12,50 m robią wrażenie. Budowała go firma Ksawerego Goryanowicza z funduszy Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego. Autorami projektu byli Stanisław Saski i Tadeusza Mejer, a budowę nadzorował inż. Stanisław Sawicki, Naczelnik Wydziału Budowy Kolei Ministerstwa Komunikacji w Warszawie.
Chcieliśmy zobaczyć jeszcze przystanek Wisła Kopydło, ale śnieg i ograniczenia pojazdu, bo przecież nie brak umiejętności kierowcy, nie pozwoliły nam się wydrapać w pobliże peronu. Zadowoliliśmy się obejrzeniem małego wiaduktu czy też przepustu. Masywna konstrukcja sprawia wrażenie niemal pancernej.
Nie mogliśmy przegapić oczywiście wiaduktu w Łabajowie. Przecież to niemal Golden Gate, czy inny Tower Bridge. Konstrukcja zbliżona do tej w Dziechcince jednak sporo większa. Długość to 120 m, a wysokość to aż 25 m, czyni go najwyższym mostem kolejowym w Polsce. Monumentalne dzieło ludzkich rąk wykonane zostało także według projektu inżyniera Stanisława Saskiego oraz Tadeusza Mejera w latach 1931-1933 przez firmę Ksawerego Goryanowicza. Most kolejowy został wybudowany pod nadzorem fachowca z dziedziny konstrukcji żelbetowych Jana Gustawa Grycza. No właśnie, jeszcze jedna kwestia to jest most, wiadukt, czy estakada? No w sumie wszystko na raz chyba. Bo jest nad przeszkodą naturalną, w tym przypadku rzeką więc most, ale także nad innymi traktami, w tym przypadku drogą więc wiadukt, ale przecież powstał, by nie robić nasypu i puścić ruch ponad budynkami i nierównościami terenu, więc estakada. Proste prawda? Jak ktoś jest mi w stanie jasno powiedzieć co to jest, to ja naprawdę chętnie posłucham.
Końcową stacją na linii 191 jest Wisła Głębce. Także niedawno odnowiona stacja robi dziś całkiem fajne wrażenie. Na peronach stały dziś 3 pociągi gotowe do zabrania swych pasażerów w podróż. Oby tylko w miarę na czas, bo jak widziałem, że jeden panoczek odśnieża tory to jakoś nie wróżę braku opóźnień. Można się zastanawiać po co w ogóle budowali wielki wiadukt skoro kawałeczek dalej jest ostatnia stacja. Nie łatwiej by było zrobić stacje przed doliną? No jasne, że byłoby łatwiej, ale plan był taki żeby kolej pociągnąć aż do Istebnej, albo nawet Zwardonia. Miał powstać tunel pod Kubalonką i w ogóle drugie alpy miały być. No niestety III Rzesza miała inne plany i to niestety te weszły w życie. Po wojnie już nikt o tym nie myślał, nie było po co, nie było za co. Na szczęście tory zostały dociągnięte do Głębiec i teraz możemy podziwiać podobno najwyższy most kolejowy w Polsce właśnie w Wiśle.
Tak zakończyliśmy dzisiejszą wyprawę na ostatniej stacji patrząc tęsknym wzrokiem na pociąg. Musimy kiedyś przejechać się znów tym środkiem lokomocji. Jakaś magia w tym siedzi i nie chodzi mi o cuda, które dzieją się nie raz w toalecie starego składu, ale to już na zupełnie inną historię i trip.
W odpowiedzi na “Przyszła kolej na kolej w Wiśle”
Jak bedziecie jechać pociągiem to jadę z Wami 😍jestem w Wiśle dwa razy w tygodniu ,a jeszcze nie mialam okazji jechać pociągiem 🤪🤪🤪pozdrawiam