Podróżując nie tylko w przestrzeni, ale i czasie prędzej, czy później trafimy na stwierdzenie „niemy świadek historii” określający najczęściej wielowiekowy budynek lub drzewo. Stwierdzenie to ma podkreślać prastare pochodzenie obiektu, który może „pamiętać” interesujące wydarzenia. Są jednak też takie miejsca, które nie tylko niemo patrzą na bieg historii, ale wraz z nim ewoluują jednocześnie się przeistaczając, a zarazem trwając. To różnego rodzaju pomniki, których śladem wyruszyliśmy na nasz Trip.
Rozpoczęliśmy od aktualnie pustego cokołu w Lasku Miejskim. Do niedawna ze wzniesienia nad ul. 3 maja na Cieszyn spoglądał Mieszko I, ten cieszyński z tytułem książęcym nie zaś, jak wielu sądzi, pierwszy władca Polski. Nie był to jednak pierwszy mieszkaniec cokołu usytuowanego malowniczo wśród drzew. Pierwotnie pomnik w tym miejscu wzniesiono ku czci cesarza Franciszka Józefa I. W 1910 roku z inicjatywy niemieckich organizacji rzemieślniczych powstał monument z popiersiem Cesarza Austro – Węgier. Okazją i pretekstem były 80 urodziny tego władcy, o czym informował napis „Zur Erinnerung an den 80. Geburtstag Sr. Majestät des Kaisers Franz Joseph I.” („Na pamiątkę 80. urodzin Jego Cesarskiej wysokości Franciszka Józefa I.”). Ze wzgórza panujący patrzeć mógł na aleję swego imienia, a także na most Jubileuszowy zbudowany w 1903 roku w ramach obchodów 55 lecia rządów cesarskich. Spokój Franciszkowi Józefowi I zakłócono w 1918 roku, kiedy to po przegranej Wielkiej Wojnie strącono go z pomnika na polecenie alianckiej Komisji Administracyjnej i na kilkanaście lat pozostawiono pusty cokół. Kawałek z pierwotnego lokatora przetrwał do dziś w przy muzealnym lapidarium. Puste cokoły jednak często są wykorzystywane zgodnie z aktualnie panującymi trendami. Nie inaczej było z właśnie omawianym. 21 czerwca 1931 roku odsłonięto nowego, bardziej pasującego do ówczesnych przekonań gospodarza tego miejsca – Mieszka I Cieszyńskiego. Całość uroczystości transmitowało Polskie Radio, w końcu to posąg miał być dowodem polskości tego podzielonego terenu. Od tego czasu pierwszy książę cieszyński miał stać wśród drzew i doglądać swego księstwa podzielonego granicą. Jemu jednak udało się utrzymać posadę przez 8 lat, gdyż przedstawicielom władz III Rzeszy, która od 1939 przejęła rządy w Cieszynie, nie była w smak rzeźba o takim tle historycznym. Na szczęście nie zniszczono pomnika autorstwa Jana Raszki, tylko zdeponowano na dziedzińcu muzealnym. W końcu rodowód każdego związku z daną nacją zawsze da się jakoś podciągnąć pod potrzeby chwili i Mieszko I mógł się jeszcze przydać jako dowód wydumanych pangermańskich korzeni Cieszyna. Cokół znów opustoszał i w jego miejscu planowano wybudować pomnik innemu władcy, który był wtedy na Topie, czyli Adolf H. Na szczęście okupacja okazała się zbyt krótka, by wprowadzić plan w życie. Tuż po wojnie, na granitowym cokole, u podstawy obelisku wybito, napis: „Bojownikom o wolność i demokrację, poległym w walce z hitleryzmem, Polska Partia r. Cześć ich pamięci.”. Zaś 1957 roku na cokół powrócił Mieszko I Cieszyński. Niespełna rok temu cieszyński książę z niewyjaśnionych przyczyn spadł na swe monarsze oblicze, a cokół znów pozostał pusty. Miejmy nadzieję, że powróci, chyba że jak pokazuje historia nie po raz pierwszy doczekamy się nowego gospodarza wzgórza w Lasku Miejskim.
Drugim pomnikiem o hisotrii bogatszej niż data ustawienia jest Cieszyńska Nike, czy też Ślązaczka stojąca pod Zamkiem. Oficjalna nazwa tego monumentu to Pomnik Ku Czci Legionistów Śląskich Poległych za Polskę. Nieco przydługie określenie spowodowało to, że znaczna większość posługuje się raczej terminem „Ślązaczka”. Pomnik odsłonięty 28 października 1934 przy udziale około 15 tysięcy ludzi miał upamiętniać tych, którzy krew swą przelali w walkach za ojczyznę w tym podczas wojny Polsko – Czechosłowackiej. Jak pokazuje poprzedni przykład, tego typu pamiątki nie podobały się nowej władzy jaka nadeszła 1 września 1939 roku. Już w pierwszy dzień okupacji pomnik ten został zburzony przez Niemców, a tablice zdeponowano w muzeum, skąd grupa harcerzy je wykradła i zabezpieczyła w zakonspirowanych miejscach z nadzieją na lepszy czas. Tablice jeszcze długo musiały być ukrywane, bo wraz z „wyzwoleniem” przez Armię Czerwoną w miejscu Ślązaczki stanął Pomnik wdzięczności Armii Czerwonej. Ten dowód podziękowań przetrwał jak i system, którego był przedstawicielem do roku 1989. W 2003 roku powstał komitet, którego celem była odbudowa pierwotnego pomnika. Działacze dopięli swego i w 2008 roku pod cieszyńskim zamkiem znów na swej kolumnie stanęła kobieta w stroju cieszyńskim z szablą w ręce. Wartym odnotowania jest także fakt, że przy okazji odbudowy Cieszyńskiej Nike, strona czeska próbowała nakłonić do spozierania przez palce na wspólną niełatwą historię. Ówczesny konsul Generalny Czech próbował niedopuścić do umieszczania tablic upamiętniających walki polsko – czechosłowackie z 1919 roku. Do dziś z resztą, część żartobliwie, a część zupełnie poważnie, sąsiadów zza Olzy oburza się na szablę skierowaną w ich stronę, odbierając to jako groźbę skierowaną na ziemie księstwa pozostałe w Czechach na mocy traktatów powojennych.
W naszej podróży udaliśmy się także na Masarykove Sady, jednak nie po to, by nasze pociechy zaznały ruchu na placu zabaw. Choć to dokładnie w tym miejscu znajdował się pomnik Fryderyka Schillera. Pomnik odsłonięto z okazji 100 rocznicy śmierci niemieckiego poety. Uroczyste odsłonięcie nastąpiło 4 czerwca 1906 r. w obecności elity miasta i licznych gości przybyłych z Wiednia. W zamyśle fundatorów miał symbolizować wieczne trwanie niemczyzny w Cieszynie. Jakże musieli się owi fundatorzy zdziwić w 1918 roku. Sam monument musiał zostać przykryty drewnianą konstrukcją w czasie, gdy na spornym terenie planowano przeprowadzić plebiscyt. W czasie międzywojnia pod wizerunkiem poety co roku zwolennicy opcji niemieckiej składali kwiaty, a sam pomnik uszkodzony został 26 sierpnia 1939 roku w wyniku wybuchu bomby podłożonej przez… Niemców. Była to jedna z wielu prowokacji mających pokazać jak uciemiężeni byli przedstawiciele tej narodowości pod polskimi rządami. 17 i 18 września 1946 roku pomnik przeszedł do historii. Został rozebrany, jednak wyjawił jeszcze jedną tajemnicę. W środku odnaleziono pamiątkowy zapis brzmiący „Cieszyn musi zostać twierdzą i bastionem niemczyzny we wschodniej Monarchii. Podpisali w roku 1905 dr. Hinterstoisser, inż Hulek, Eugen Fulda, Adolf Fasal, dyrektor Alscher” Tym razem także historia pokazała, że nic na pewno trwać, na zawsze nie będzie.
Na koniec zajrzeliśmy jeszcze do lapidarium przy Muzeum Śląska Cieszyńskiego, gdzie jak już wyżej pisałem znaleźć można fragment Franciszka Józefa I zdjętego z cokołu w Lasku Miejskim. Stoi tutaj także inny cesarz mianowicie Józef II. Pomnik ten ufundowała Rada Miasta w 1884 roku i ustawiony był na dzisiejszym pl. Dominikańskim. Stał pomiędzy kościołem, a parafią. Usunięty w 1920, schowany w Muzeum od kilku lat znów może „oddychać” świeżym powietrzem i służyć jako miejsce ukrycia dla dzieci bawiących się w chowanego w Parku Pokoju.
Jak widać historię piszą zwycięzcy, a piszą ją nie tylko piórem, ale też i dłutem. To, że dziś stawiamy jakiś pomnik nie oznacza, że będzie on trwał na wiek wieków. Ba! jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że zostanie on zastąpiony kimś zupełnie innym, bardziej pasującym. Pomniki i tablice często zmieniają gospodarzy i tekst, jednak miejsce rzadziej. Wiele jest takich cokołów, które służą za podest już kolejnej postaci, ale to już na zupełnie inną historię i trip.