Aktualny system pracy pozwala nam na zrobienie sobie od czasu do czasu „wagarów” w środku tygodnia. Taki wyjazd „nie przez weekend” daje możliwość zwiedzania w nieco węższym gronie złaknionych wiedzy i ciekawostek turystów. Szukając atrakcji, która tym razem padnie naszym łupem spróbowaliśmy przenieść się w czasie do mniej więcej przełomu XIX i XX wieku. Był to czas węgla, pracy, pary i nowinek technologicznych na miarę parowozu, czy automobilu.
Pierwszym etapem tripu były Rudy Raciborskie. Miejscowość sentymentalna, bo to tutaj właśnie w czasie studiów oprowadzałem dzieci z wycieczek szkolnych odwiedzające klasztor z parkiem, w zamian za łagodniejszy wzrok wykładowców w trakcie późniejszych egzaminów. Tym razem jednak minęliśmy pocysterski kompleks, wszak zegar w naszym wehikule czasu ustawiliśmy na jakieś 650 lat po założeniu klasztoru. Naszym celem była zabytkowa stacja kolei wąskotorowej. Także sentymentalna, bo w tym miejscu było nam dane spędzić jedną z „Nocy Muzeów”. Wtedy to w nieco niepasującym anturażu wczesnośredniowiecznym bawiliśmy turystów wraz z rekonstruktorami osadzonymi w czasach II Wojny Światowej. Świetny to był czas, nie zapomnimy go nigdy, anegdot wywieźliśmy wtedy więcej niż kolejka przewiozła drewna w czasie swej pracy, ale opowiedzieć je można tylko osobiście 😉 Teraz jako najzwyklejsi turyści wpadliśmy na stację całym naszym teamem w poszukiwaniu kasy biletowej. Urządzona w dawnym budynku stacyjnym, zdecydowanie ma do dziś klimat nieco PRLowy. Zakupiliśmy bilety na przejazd i korzystając z czasu jaki pozostał do odjazdu zaczęliśmy eksplorować teren przystacyjny. Odremontowane budynki lokomotywowni i maszynowni stoją w kontraście z całym sprzętem zgormadzonym na i wokół torowiska. Eksponaty w znacznej części jeszcze czekają na odnowienie. Oczywiście zgromadzone maszyny to przede wszystkim obiekty związane z koleją, ale wśród lokomotyw i wagonów ja zwróciłem uwagę na dwa artefakty odwołujące się do motoryzacji. Oto moim oczom ukazał się pierw dźwig na podwoziu STARa 200 w stanie „mocne 3/10” oraz nieco dalej spod krzaczka spoglądał na mnie niebieski FSR Tarpan. Oba chętnie widziałbym w mojej kolekcji, gdyby tylko istniała.
Gwizd lokomotywy szybko jednak wrócił mnie do początku XX wieku, kiedy to powstała kolej wąskotorowa w tym miejscu. Całość linii o szerokości 785 mm miała niegdyś ponad 51 km długości i łączyła Gliwice z okolicami Raciborza. Służyła zarówno do przewozu pasażerów, ale także drewna i innych towarów. Dziś czynny pozostał fragment siedmiokilometrowy, który obsługuje wyłącznie ruch turystyczny. Ulokowaliśmy się w jednym z wagonów na kilka minut przed odjazdem, poczekaliśmy na dopięcie lokomotywy. W tym dniu akurat przejazdy obsługiwała WLs180/15 z silnikiem diesla pochodząca z 1971 roku. W weekendy spotkać można skład ciągnięty przez parowóz. Niemal punktualnie o 11:00 usłyszeliśmy gwizd i ruszyła maszyna „najpierw powoli jak żółw ociężale, ruszyła maszyna po szynach ospale, szarpnęła wagony i ciągnie z mozołem, i kręci się, kręci się koło za kołem…” Przejazd w otwartych wagonikach, gdy można poczuć wiatr we włosach, a do nozdrzy wdziera się zapach spalin lokomotywki jest nie do opisania.
Całość przejazdu trwała około 40 minut jednak nas przeniosła już bardzo skutecznie w czasie. Po powrocie pokręciliśmy się jeszcze chwilę po terenie stacji, a następnie ruszyliśmy w dalszą drogę. Tutaj nasz wehikuł czasu nieco się rozregulował, bo pierw trafiliśmy do miejscowości Stodoły, gdzie w dwudziestoleciu międzywojennym przebiegała granica Polsko – Niemiecka. Pod dawnym domem celnym ustawiono budkę strażniczą oraz zamontowano tablice informacyjne. Okazuje się, że tutaj, tak jak w Gliwicach przy radiostacji, także doszło do prowokacji ze strony niemieckiej mającej usprawiedliwić wejście wojsk 1 września 1939. Tak samo jak ta w Gliwicach, prowokacja wyszła bardzo marnie i nikt nie dał się nabrać na niby polski atak na celnicę.
Chwila na zdjęcia i ruszyliśmy dalej. GPS nastawiony przez Kaśkę naprowadził nas na krzyż pokutny w miejscowości Lyski. Okolice Rybnika, Wodzisławia i Raciborza upstrzone są tego typu obiektami w przeciwieństwie do naszej okolicy ubogiej w takie artefakty. Ten który odwiedziliśmy tym razem pochodzi z okresu XIV – XVI wieku i w 1945 stracił górną poprzeczkę.
Kierując się z powrotem do XIX wieku, a nawet ciut wcześniej dotarliśmy do Rybnika i zabytkowej kopalni Ignacy, choć u jej początków zwana była Hoym. Powstała w końcówce XVIII wieku i przechodziła kilkukrotnie w różne ręce, od prywatnych przedsiębiorców aż po skarb państwa. Teraz urządzono tutaj świetną wystawę tzw. wiek pary. Początek XIX wieku to właśnie czas kiedy nieruchome stało się ruchome właśnie za sprawą pary. W obszernej sali znajduje się kilkadziesiąt stanowisk, gdzie sami możemy przejść cały proces tworzenia i udoskonalania maszyn parowych. Spróbować możemy skondensować parę, sprawdzić kaloryczność różnych materiałów opałowych albo spróbować się na specjalnym rowerze – ile jesteśmy w stanie wytworzyć Watów i koni mechanicznych.
Nieco w rogu, ale na pewno nie zapomniany, stoi wehikuł, a właściwie replika niecodziennego wynalazku jakim był samochód parowy. Twórcą tego cuda inżynierii XIX wiecznej był Ludwik Bożek, który z Cieszynem ma wiele wspólnego. Kończył tutaj gimnazjum przy dzisiejszej ul. Szerokiej. Replika, która tutaj stoi daje możliwość wejścia za kierownicę, a raczej drążek kierowniczy i przetestowania swych sił w zderzeniu z automobilem na parę.
Ponad godzina spędzona na eksperymentowaniu i próbie zrozumienia potęgi pary zakończyła się w maszynowni, gdzie kolosalna maszyna parowa, choć uśpiona wzbudziła spory respekt. Super był także quiz z nazw narzędzi w gwarze górniczej prowadzony z ekranu przez grubiorza z hercówą i pyrlikiem.
Później nastał czas, by zmierzyć się z ogromną ilością schodów prowadzących na szczyt wieży ciśnień. Ja ostatnimi czasy mam okazję wchodzić na wieżę jednak ta jest o ponad 15 metrów wyższa! Widok na pogórniczy teren wokół Rybnika niezapomniany.
Na koniec czekała na nas jeszcze jedna sala pełna doświadczeń. SOWA to ogólnopolska sieć lokalnych małych centrów nauki, do których przenoszone są najlepsze doświadczenia edukacyjne i wystawiennicze Centrum Nauki Kopernik. Szał dla dzieci i dorosłych. Kółka, wiatraki, lustra i wiele innych przedmiotów tłumaczących fizykę w sposób przystępny i co najważniejsze naoczny. Kolejna godzina upłynęła nam na poznawaniu zasad, które rządzą tym światem, czy się to komuś podoba czy nie.
Jednodniowy przyspieszony kurs historii, fizyki, chemii, geologii i mechaniki pozwolił nam choć trochę zrozumieć otaczający nas świat. Zdaliśmy sobie sprawę także ze skoku i postępu technologicznego jaki dokonał się od XIX wieku. Postindustrialne dziedzictwo naszego regionu staje się coraz modniejszym tematem turystycznym i coraz więcej obiektów niegdyś stanowiących sól tej ziemi otwiera się na ludzi chcących poznać trudną historię tego regionu. Zarówno po polskiej jak i czeskiej części Śląska wiele jest atrakcji związanych industrializmem, które z pewnością musimy odwiedzić, ale to już na zupełnie inną historię i trip.