Kategorie
Bez kategorii

Na kolonię do Kanady

Jakieś dwa miesiące temu ogłosiliśmy, że jedziemy do Kanady. Wtedy był to prima aprilisowy żart, ale nie do końca. Oczywiście kraj klonowego liścia jest dla nas marzeniem i miejmy nadzieję, że kiedyś uda nam się tam dotrzeć, jednak jako, że nie lubimy kłamać, nawet w taki dzień jak 1 kwietnia, postanowiliśmy wyruszyć do Kanady.

Kanada okazuję się być całkiem blisko. Zapakowaliśmy się więc i wyruszyliśmy w podróż. Po niecałych 15 kilometrach byliśmy już u celu. Pierw odwiedziliśmy jezioro, przecież Kanada z jezior słynie. Tutaj nie było tak spektakularnie jak nad na przykład Huron, czy Wielkim Jeziorze Niewolniczym. Niewielki zbiornik wodny wykorzystywany do rekreacyjnego połowu ryb, wygląda nieco jakby ktoś go wykopał ze 30 lat temu, nasadził roślin i zapomniał. Ścieżka wokół jest wydeptana co świadczyć może o spacerowiczach, jednak z pewnością to miejsce na pocztówkę się nie nadaje. Choć niewiele trzeba włożyć wysiłku i zasobów finansowych, by to miejsce nieco ożywić. Na parkingu stała niegdyś gospoda KANAĎANKA, lecz kilka lat temu spłonęła. Od tej chwili czas jakby stanął w miejscu.

Sam staw o nazwie Kanada nie starczy, by móc odhaczyć podróż do kraju łosi, jezior i syropu klonowego. Na szczęście zbiornik ten leży w dzielnicy Trzyńca o nazwie Kanada. Ta część miasta wyodrębniła się w latach 20 – tych na południe od głównej bramy huty. Niegdyś ten teren należał do miejscowości Końska i służył do wypasania bydła. Wieś jednak została zabudowana przez hutę, a przy południowej bramie powstały domy ludzi, którzy na interesach z hutą się dorobili. Kilkadziesiąt budynków, o charakterystycznej architekturze dla lat międzywojnia, dało początek kolonii o nazwie Kanada. Często zdarzało się tak, że dzielnice powstające z dala od centrum miasta nazywane były nieco egzotycznie, co podkreślać miało ich odległość od serca zespołu miejskiego. Przykładami może być choćby Rybnik Meksyk, Karvina Novy Jork, czy Katowice Maroko choć tutaj geneza jest ciut inna.

Przejeżdżając uliczkami Kanady niestety nie spotkamy łosi (a może kilku minęliśmy), ale nie mogło zabraknąć kibiców hokeja. Ta dyscyplina sportu łączy dwie jakże odległe Kanady. To w Trzyńcu swoją siedzibę ma klub HC Oceláři Třinec, który w swej historii czterokrotnie zdobywał mistrzostwo Czech, w tym trzy razy pod rząd. Myślę, że nie znaleźlibyśmy domu w Kanadzie, gdzie mieszkał by ktoś, kto nigdy na meczu Trzynieckich Stalowników nie był. W samej ekipie z WERK Areny (stadion HC Oceláři Třinec) także występowało kilku Kanadyjczyków, jak choćby Brayan McGregor, Wojtek Wolski (pochodzący z Polski), czy Ethan Werek, który aktualnie odkrył swe chińskie korzenie i występuje w reprezentacji tego kraju. Na miejscu klubu zastanowił bym się nad wykupieniem kilku domów dla zawodników z zamorskiego kraju, by lepiej zaaklimatyzowali się w drużynie. W końcu dalej mieszkali by w Kanadzie.

Nie ma czeskiego miasta, miasteczka, wsi, dzielnicy bez gospody. W Kanadzie nie jest inaczej. Co prawda KANAĎANKA się spaliła jednak w centrum, w jednym z domów znajduje się Club Kanada. Jest to typowa czeska hospoda, gdzie i wypić piwko dobre można, a i knedle oraz utopenec się znajdzie. Tuż obok znajduje się coś w stylu centrum z małym parkiem, pośrodku którego ustawiono pomnik „hymnu narodowego”. Coś na styl PRLowskich pomników trudu ludowego itd.

Jeśli ktoś wolałby zamiast kanadyjskiego klubu coś bardziej tradycyjnego z nazwy, może wybrać się do Hospůdki u koksovny. To już bardzo typowa czeska gospoda, gdzie przez dziesiątki lat wpadali w drodze do domu na jedno, dwa, góra dziesięć piwek hutnicy po pracy. Jeszcze w latach 30-tych w miejscu tym znajdował się gościniec prowadzony przez Davida Liebeskinda.

Na powolnych przejażdżkach po uliczkach Kanady upłynęło nam popołudnie. Może to nie do końca to co za oceanem, lecz także ze swym niepowtarzalnym klimatem. Wbrew pozorom wiele kanadyjskich rzeczy można znaleźć właśnie tutaj. Jezioro, przyroda, czy hokej. Może tam daleko jest tego więcej, ale Kolonia Kanada jest zdecydowanie bliżej. Zobaczymy gdzie zawieje nas znów może Meksyk, może Novy Jork, ale to już na zupełnie inną historię i trip.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *