Dziś tradycyjny niedzielny wpis, bo tradycyjnie wybraliśmy się w niedziele na spacer. Sytuacja geo – polityczno – społeczna jakoś tak ułożyła nasze losy, że dość często przemierzaliśmy nadgraniczną aleję Piastowską. Po prostu Kaśka mieszkała niedaleko więc ona od najmłodszych lat, a ja w czasie „zalycanio się” zdeptaliśmy tam niejedne zelówki. Tak jak większość ludzi tylko przechodząc tędy, nie zwracaliśmy uwagi na szczegóły, a to przecież w nich ukryte są ciekawostki i prawdziwa historia. Zatem dziś porwaliśmy babcię Jerzykową i poszukaliśmy nieoczywistego w codziennym krajobrazie.
Szliśmy od strony Małej Łąki choć w sumie cała al. Piastowska należy właśnie do tej dzielnicy Cieszyna. Pierw naszym oczom ukazał się oczywiście żelazny most kolejowy. Setki, jeśli nie tysiące razy pod tym mostem się przechodziło, o przekraczaniu średnio legalnie granicy za jego pomocą nie wspominając. Ileż to razy dla poczucia adrenaliny wchodziło się pod niego, gdy przejeżdżał pociąg. Wrażenia niezapomniane! Polecam! Tylko trzeba uważać, bo nie raz olej, czy inny smar z pociągu kurtkę pobrudził tak, że doprać ciężko. Jednak historia tego mostu jest naprawdę ciekawa. Przynajmniej dla mnie 🙂 Powstał już w 1888 roku i był jedyną przeprawą kolejową na Olzie. Od początku projektowany tylko dla ruchu kolejowego. Po podziale Śląska Cieszyńskiego na część polską i czechosłowacką 28 lipca 1920 roku most ten stał się granicznym. Tory odgałęzienia do Marklowic przekazane zostały stronie czechosłowackiej i do ok. roku 1925 trasa ta była eksterytorialna. Później most trochę polatał w powietrzu. Pierw 1 września pamiętnego roku 1939 wojsko polskie most wysadziło. Niemcy dość szybko most odbudowali tylko po to, by w 1945 znów go wysadzić. Oczywiście znów został odbudowany i póki co nikt go wysadzać nie zamierza. Nawet były plany, żeby dobudować część dostępną dla pieszych, ale jakoś tak rozeszło się po kościach i dalej trzeba znać rozkład pociągów, albo liczyć na szczęście, by przejść na drugą stronę.
Jako, że al. Piastowska od 1920 roku leży na granicy nie mogło zabraknąć moich ulubionych słupków granicznych, a jeden z nich jest o tyle ciekawy, że pochodzi właśnie z 1920 roku czyli momentu podziału Cieszyna. Oczywiście jakiś „artysta” zdążył go pobazgrać. Ehhh jak już komuś przeszkadzał to trzeba było go wykopać i do mnie przynieść, ja chętnie taki przyjmę :D.
Zaraz za mostem zaczyna się rząd budynków wybudowanych w większości w XIX wieku. Dzielnica Mała Łąka rozwijała się głównie w 20 – leciu międzywojennym, natomiast wcześniej wybudowano tutaj dwa domy i jedną willę. Jakoś tak się losy ułożyły, że dwa obiekty zajmowali ogrodnicy. Pierwszy budynek zaraz przy torach powstał wtedy, gdy budowano most czyli w 1888 roku. Natomiast od lat dwudziestych mieszkał tutaj niejaki p. Rudolf Sprenzl, który w pamięci okolicznych mieszkańców zapisał się jako wspaniały ogrodnik, który m.in. niesamowicie dbał o piękną do dziś magnolię. Niedaleko znajduję się kolejny dom ogrodnika. Tym razem chodzi o całą rodzinę Kramarczyków. O ile p. Paweł zapisał się na kartach historii licznymi darowiznami, zarówno pieniężnymi jak i materialnymi na rzecz kilku organizacji działających w mieście, tak jego syn Rudolf poza ogrodnictwem zajął się także współpracą z okupantem. Pewnie dlatego, ze jego ogród sąsiadował z siedzibą Gestapo w Czeskim Cieszynie. Kiedyś wam pokaże gdzie to jest, bo budynek stoi do dziś i mieści w sumie podobną instytucję. Ale wracając do architektury. Tuż obok widzimy budynek nie pozostawiający złudzeń, że powstał w okresie panowania tzw. moderny. Dominantą jednak do dziś jest tzw. „Willa Linhart” choć aktualnie nazywana po prostu „Czerwoną Willą”. Budynek powstał w 1896 roku i miał być jeszcze rozbudowany, a jego właścicielem był p. Gustav Linhart, który prowadził słynną restaurację „Centralka” na cieszyńskim rynku.
No ok, idziemy dalej al. Piastowską i tak się można zastanawiać co w niej jest takiego piastowskiego? Otóż chyba chodzi o widok na zamek. Najlepszy właśnie jesienią, kiedy drzewa tracąc liście odkrywają widok od tej w sumie nietypowej strony. Dokładnie widać „ocalałe” budynki zamkowe. Wieżę ostatecznej obrony (która chyba nigdy do takich celów nie służyła), wieżę piastowską i dach rotundy.
Szukając jeszcze jakiś związków z piastami odnaleźć możemy jeszcze słupek oznaczający granicę Komory Cieszyńskiej, czyli ziem pod panowaniem książąt cieszyńskich choć już z dynastii Habsburgów. Charakterystyczne słupki z wyrytymi literami „TK” co tłumaczy się oficjalnie jako „Teschener Kammer”, a przez miejscowych „Tutaj Książęce”. O tych słupkach to jeszcze kiedyś niejeden wpis powstanie 🙂
Dalej przed nami otwiera się nowe. Po jednej stronie hala/lodowisko (dla mnie wciąż nowość) i pięknie wyasfaltowana ścieżka z nowymi ławkami, latarniami i innymi bajerami zwąca się Open Air Museum. Z tym Open Air to się zgodzę, bo faktycznie powietrze otwarte tutaj jest, ale to Museum no hmmm kilka tabliczek, które umieszczone w taki sposób, że trzeba chcieć je poczytać. Kilka podświetlanych tablic, na których dość ogólnie i wyrywkowo opisanych jest kilka faktów. No nie wiem, nie znam się, ale Museum bym tego nie nazwał. Ale to jestem ja i moje dziwne przekonania.
Wracając tą samą drogą przypomniałem sobie o jeszcze jednym obiekcie, nazwijmy to z „historii najnowszej”. Przecież to tutaj stoi MASZT!!! Nikt nie wie chyba jaki on dokładnie jest, czy telekomunikacyjny, czy może 5G! Ale każdy wie, że miał on szpecić Cieszyn jak nic innego. Pamiętam jak setki przeciwników krzyczało, że ten maszt będzie „szpecił wzgórze zamkowe”, że „Wieża piastowska będzie miała szpetne tło” o tych co mówili, że przez ten maszt nam się „mózgi zagotują” nie wspomnę. To dzięki niemu do uszu wielu cieszynioków doszedł apel p. burmistrz rozpoczynający się od wspaniałych słów „Drogi Playu” 😀 :D. No i jak widać maszt stoi i trzeba sobie przypomnieć, że tam stoi. Będąc na wzgórzu zamkowym, czy wieży piastowskiej nieraz musiałem wskazywać go palcem znajomym, żeby im pokazać jaki to okropny kolos obrzydzający krajobraz nam wybudowali. W przeciwieństwie do pięć razy większego komina elektrociepłowni oczywiście ;).
Po raz kolejny przekonaliśmy się, że miejsca choć znane, a nawet bardzo znane mogą kryć wiele ciekawostek i szczegółów. Aleja Piastowska ma swój odpowiednik po drugiej stronie Olzy, ale to już na zupełnie inną historię i trip.
2 odpowiedzi na “Aleją gwiazd? Póki co jednak Aleją Piastowską!”
Tyle lat mieszkam w Cieszynie, właściwie od urodzenia ,a jednak nic o moim mieście nie wiem. Więc z chęcią czytam i poszerzam swoją wiedzę dzięki Wam 😘dziękuję i czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy 😍😘
[…] stronie). Przebiegała ona, ta linia kolejowa, m.in. przez most na Olzie, o którym pisałem TUTAJ. Swego rodzaju „złoty czas” stacja przeżywała w latach 60 tych, gdy w okolicy […]